Najnowsze wpisy, strona 3


dakota izz back:)))
Autor: dakota
04 listopada 2004, 08:45

Elo, Elo.!! dakota izzz baack:)))  Wiem, powinnam sie przywitac zaraz po powrocie ale tak sie rozleniwilam pierwszego dnia ze nie chcialo mi sie nawet tylka ruszyc do kompa hehe. Prawde mówiąc zdarzyło mi się kilka razy postukacv w klawisze ale gg potrafi wyciągnąć z człowieka ostatnie pokłady energii i potem juz na bloga jej nie starczylo.

Podrozy prawie nie pamietam, gdyz przez ostatnie 3 dni przed wyjazdem zegnalam sie z irlandia po irlandzku i potem na lotniskach walczylam zeby gdzies nie pasc miedzy jedna a druga bramka z celnikami. Wygladalam jak zombi, czulam sie jak zombi, pamietam jednak ze byl bardzo piekny dzien. Pakowalam sie 2 godziny przed odjazdem autobusu do dublina skutkiem czego 3/4 gratow zostala na zielonej wyspie pod opieka Lukjanow. Aklimatyzacja a raczej jej brak bardzo mnie zmartwila.Nastawilam sie na powtórna naukę języka ojczystego, kilka drobnych kolizji spowodowanych moim samobójczym wtargnięciem na jezdnię pod samochody nadjeżdzające z prawej a nie z lewej strony, kolosalne zmiany w środowisku, a tu prosze, czuje sie jakbym wogole nie opuszczala tego naszego gorzowa biedackiego.

Na studiach bawie sie dobrze, wszyscy po kierunku informatycznym czyli w temacie, pan mowi po chinsku a ja  kumpluję sie/flirtuję z fizykiem jadrowym. Nie wiem tylko czy jest az tak sztywny czy ma az tak bezczelne poczucie humoru.Ja juz w naszym kraju od dwoch tygodni, dusze sie nieziemsko w tym klimacie, tesknie za deszczem i wiatrami a przede wszystkim pracą:) Szukam sobie czegos tutaj ale wynikow chyba można się domyślać .Ogolnie mam sie dobrze bo tu w gorzowie mam wiecej znajomych i wiecej sie dzieje. Ostatnio dalysmy kota agaty do kastracji bo teraz , w okresie godów(kocich) coraz częsciej budzi się z zaorana twarzą.  Dzisiaj bylam u Moniki i Przemka. Posiedziedzialm z 2 godzinki, chatke maja wypaśną, uklada im sie niezle, troche narzekaja tylko na brak samochodu bo kaludia nie przywykla do dlugich spacerow. A klaudik jest po prostu  cudowny:) 

Jasiu mowi do ojca:
-Tato! Wzywaja cie do szkoly!
-A co znowu zrobiles?
-Nic... Tylko stolik wysadzilem...
Po trzech dniach:
-Tato! Wzywaja cie do szkoly!
-A co znowu zrobiles?
-Nic... Tylko lawke wysadzilem...
Po tygodniu:
-Tato! Wzywaja cie do szkoly!
-Nie pojde juz wiecej do twojej szkoly!
-Slusznie. Po co chodzic po ruinach?

co do szablonu to na razie zostawiam go pod czujnym okiem czworonoga, era rozkapryszonego dzieciaka dobiegła końca i trza poszukać czegos nowego:))
poooortee!!!!!:))))
Autor: dakota
01 października 2004, 22:21

tak w skrocie, bo nie mam juz darmowego dostepu do netu, hasla siadly:

zajecia zaczynaja sie dopiero 16 pazdiernika wiec zostaje na zielonej wyspie jeszcze 2 tyg. Do polski lece 13 pazdziernika. 12-go jade do dublina, nocke spedzam na lotnisku przytulona do walizek i z ksiazka na kolanach.

mialam kase z tych dwoch tyg. przelac na konto ale..jutro wyscigi psow i jakos tak...:))) no bo co kurcze, byc w galway i nie zaliczyc wyscigow greyhoundow to wstyd i hanba! poza tym mam darmowe wejsciowki od michaela wiec kasa pojdzie co najwyzej na jedzonko i browarka. no moze jescze zakresle jakis numerek na takich bialych karteczkach ktore mozna dostac w budce:))

neverending notka
Autor: dakota
10 września 2004, 16:27

Magrat, ja wlasnie za tym tesknie!! Za brudnymi wagonami PKP,specyficznym zapachem peronu, przedzialami 2 klasy z trzaskajacym smietniczkiem pod stolikiem i komunikatami dochodzacymi przez otwarte okno..:"pociag osobowy z koszalina do...blabla opozniony o 45 minut..."...bo wszystko to kojarzy mi sie z wakacjami, podroza, dziecinstwem(przygode z pociagami zaczelam wczesniej niz dreptanie) i ogolnie przemieszczaniem sie gdziekolwiek. Bo mnie tak wogole to nosi w rozne miejsca, najpierw w te blizsze, ostatnio w dalsze.Kiedys bylo duzo NIGDY, z kazdym nowym miejscem liczba NIGDY maleje, to, co kiedys widzialam jako przeszkody, teraz dostrzegam jako okazje, nowe mozliwosci. Ale przeciez ja nie o tym:) Otoz nasze koleje panstwowe stwarzaja okazje do przezycia niezapomnianych przygod, spotkania ludzi i ludzisk roznego pokroju, grzeszacych a czasami nie grzeszacych uroda, wdziekiem, mlodoscia oraz miloscia do higieny osobistej, sa idealnym miejscem do spozycia kanapki w postaci bulki z szynka no i w razie gdy ogrzewanie dziala zbyt perfekcyjnie, mozna otworzyc okno.PKP jest zatem calkowitym przeciwienstwem najpopularniejszego(oprocz samochodu) srodka komunikacji miejskiej ,podmiejskiej i sklepowej w Irlandii (bo komu by sie chcialo isc po mrozona pizze, chipsy czy batonika 20 metrow) czyli autobusu. Podmiejski bus jest wygodny, przegrzany, czysty, zaopatrzony w kamery oraz informacje na bialej kartce wiszacej przodem do podroznych(wystarczajaco wielka zeby uniemozliwic jej zignorowanie) zabraniajacej spozywania czegokolwiek w srodku pojazdu. W polskich autobusach chyab  tego nie ma, w kazdym razie nigdy tego typu notka nie stresowala mnie przy jedzeniu jablka czy kanapki na trasie gorzow-poznan, czy tam szczecin-koluszki.

hm..polska sluzba zdrowia to kolejna instytucja, ktora usciskam po powrocie. Tutejsza jest, owszem i mila ale profesjonalna to nie za bardzo. Ciezko ja nawet nazwac ---dorazna-- . Lekarze nigdy nie sa pewni co pacjentowi dolega, po korytarzach snuja sie doktorzy-mieszkancy chyba wszystkich panstw Afryki Pd, wiekszosc w turbanach i  innych kolorowych szmatkach na glowach, z fartuchow stercza slowniki ale nie te z terminologia medyczna a te wyjasniajace, ze "guluhulu" to strzykawka a "bwanatama" to pacjent.

Co do panow na wysokich stolkach, to chyba wiekszym szacunkiem darze rudobrodych. Na polityce za dobrze sie nie znam ale patrzac na standard zycia irlandczykow, widac ze jednak mozna cos w kraju zdzialac.Irlandczykom do wielkich dzialaczy daleko, podobno obecna korzystna sytuacje w kraju zawdzieczaja sprytowi i niewielkim dzialaniom manipulacyjnym na instytucjach Unii Europejskiej, ale kto by sie tym przejmowal w kraju, gdzie za tygodniowa wyplate mozna kupic pralke, lodowke i pojsc do kina.

Sniadanko w koncu zaliczone:) Za drugim podejsciem , bo wybralysmy nie ten lokal co trzeba. W czyms a'la kawiarni podano nam jedynie rogalika croissanta z bekonem, pomidorem i ciagnacym sie jak brazylijski serial  serem. Plus herbate ale to juz dodatkowo zamowilysmy. Wyszlysmy glodne, aczkolwiek materialnie nie za bardzo stratne. Zeby jednak moc odhaczyc irlandzkie sniadanko na naszej dlugiej liscie potraw kuchni z calego swiata, poszlysmy z Lukjanow do malej knajpki, gdzie ostatnio jadla z Aranem. Na ogromnych owalnych talerzach dostalysmy fasolke po bretonsku, 2 jajka sadzone, pieczarki, pol pomidora, dwa tosty..hm..chyba to wszystko. W kazdym razie do typowegpo sniadania zabraklo jeszcze puddingu-cos a'la nasza biala kielbasa i bekonu, ale tylko z tego wzgledu, ze obie wzielysmy porcje wegetarianskie, coby sie nie przejesc:)) Poza tym bekon jadlysmy chwile wczesniej. Tak wiec to chyba wszystkie glowne skladniki irlandzkiego sniadanka(mowisz i masz, Skid:) jednak w zaleznosci od humoru mozna zamawiac wersje okrojone tudziez porcje z dodatkami. Z innych potraw ktore udalo nam sie scignac na miescie to hiszpanskie burittos i panini z sosem

Ranki znowu zajete, teraz chodze do Anne troche wczesniej bo na 8.30. Pobudka o 7.00. Zeby tylko nie zaczelo lac bo polaczenie autobusowe jest marne-jedna linia , musze dojsc na przystanek ok. 10 min., jade 4 min., a potem spacerkiem ok. 20min. Ale podjechac sie oplaca bo droga akurat pod gore, teren otwarty wiec jak wieje to rzuca na mury przy drodze, poza tym moge dluzej pospac. Jakies 15 minut ale, zawsze cos:))) Anne poszerzyla asortyment o smoothies, napoje ze zmiksowanych owocow, 2 smaki,rzadka konstystencja, czekamy na reakcje dziciaczkow w szkolach:) Nadal jak wychodzi do kuchni podjadam czekolade z paczkow:))

W szpitalu spokoj, nie morduje sie za bardzo bo i po co. Okazalo sie, ze irlandczcycy wogole nie sprzataja, 3 godziny przegadaja przy scianach a za jakis czas, ok. 2 mc-e, daje sie na ten teren jakiegos Polaka zeby doprowadzil go do porzadku(teren). Po krotkim czasie na teren wraca Irlandczyk. Gdybym chciala, zeby u mnie wszystko blyszczalo, musialabym mdostac do pomocy conajmniej 3 osoby. A tak to wystarczy tylko pousuwac im z drogi kartki i inne przeszkody zeby sie nie potykali, przejechac odkurzaczem, gdzieniegdzie sciera i przy tym wogole sie nie spocic. Personel na moim terenie pracuje i porusza sie po korytarzach tak jak to wiekszosc irlandczykow czyli bardzo powoli, atmosfera raczej nieoficjalna, bardzo przyjazna i tak jest w wiekszosci instytucjii. Brak pospiechu i czeste konwersacje z osobami pracujacymi w tym samym budynku mile widziane:) Nie narzekam. W niedziele prasowanie u pani chirurg ze szpitala i zabawianie jej polrocznego Amino. 2 godziny w islamskim klimacie, obiad  a potem moze na browca.

Akapit zoologiczny: Gerwazy nie ma juz tydzien:(( Obawiam sie ze zostala zdeptana przez ktoregos z mieszkancow badz sasiadow. Jessie-pies Anne,15 letnia suka,coraz rzadziej rusza sie ze swojego legowiska. Wczoraj z kamieni przy plazy wybiegl szczur  i pognal do wody. Odeszla mi ochota na kapiele. Gdziekolwiek. Co tam jeszcze...A! Kilka dni temu na wzgorzu widzialam krowe przed badz po porodzie. Z tylka zwisalo jej cos podobnego jak lozysko, chociaz nigdy wczesniej nie widzialam lozyska ale tak sobie je wlasnie wyobrazam:) Pare dni pozniej czyli jakos niedawno mniej wiecej w tym samym miejscu stala krowka a nieopodal lezal cielaczek. A za supermarketem od niedawna pasie sie zrebak z mama. No ty tyle .

ups n' downs
Autor: dakota
01 września 2004, 18:32
jutro wyplata :) zrobilo sie zimno:( pierwsza kapiel w wodach oceanu za mna. 30min powolnego zanurzania sie, 3 minuty rzeczywistej kapieli :) Aran  pozyczyl nam caly stos ksiazek do nauki wloskiego:) mam niecaly miesiac na skorzystanie z tego podarunku:( od przyszlego poniedzialku wracaja bulki u A,znowu zobacze moja psinke Jessie no i co najwazniejdsze, dodatkowa kasa:) RYANAIR podniosl dopuszczalna wage bagazu podrecznego :))))) L szuka nowego mieszkania:( Nowa plytka hh jest wypasna:) heh poza tym rockowa ekipa The Darkness zyskala nowa fanke:))) Gerwazy nie ma juz prawie tydzien..:(  pelna rozpaczy i niepokoju zostawiam na noc otwarte drzwi i okno zeby wiedziala ze czekam.. za 29 lece do polski:) za 29 dni lece do polski:((
pajakow ciag dalszy
Autor: dakota
19 sierpnia 2004, 16:58

 Tego chudzielca w kacie nazwalam Gerwazy z sentymentu do historii w  pierwszych dniach pobytu w irlandii. Tego samego wieczora Anka zauwazyla przyczepiony do niego bialy kokon, z ktorego po godzinie wydobylo sie mlode Gerwazego, rownie chude i dlugasne a Gerwazy tym samym okazal sie byc pajeczyca.Kiedy wszyscy posneli opilysmy reszta wina narodziny malego zapominajac nadac mu imie. Nie znam sie za bardzo na tych koneksjach pajeczych ani na ich zwyczajach, w kazdym razie mlode zniknelo na drugi dzien(do tej pory nie dalo znaku zycia) a Gerwaza przeniosla  sie do szafy, gdzie przeciag z na pol uchylonego przez caly dzien okna nie smaga jej watlego poporodowego cialka.Nie musi sie martwic zapasem tlenu, bo szafa i tak mi sie nie domyka przez walizke ktora walnelam na gorna polke z powodu braku innego dogodnego miejsca.

Zaczynam nastawiac sie psychicznie do wyjazdu do polski, ktory nastapi dnia 29 wrzesnia o 6.30 z dublina ,czyli o 4.00 musze juz sie stawic do odprawy na lotnisku  a o 3.00 obudzic sie tam ,gdzie bede nocowac czyli w niewiadomym mi jeszcze miejscu X. Nie wiem jak przewioze wszystkie graty(stare i nowe)

aha. we wtorek przybyl z hukiem(bo przez post hole w drzwiach z huczaca klapka) list od Nebraski:) Calkiem dlugasny, nie powiem, postarala sie kobieta:) a wczoraj mail od pauli i grzesia z gdanska. jets w Gorach Stolowych i jak zjedzie na dom to napisze wiecej. Niestety zadnych wiesci od C. i Doriana. jak wroce to zrobie z nimi porzadek.