19 sierpnia 2004, 16:58
Tego chudzielca w kacie nazwalam Gerwazy z sentymentu do historii w pierwszych dniach pobytu w irlandii. Tego samego wieczora Anka zauwazyla przyczepiony do niego bialy kokon, z ktorego po godzinie wydobylo sie mlode Gerwazego, rownie chude i dlugasne a Gerwazy tym samym okazal sie byc pajeczyca.Kiedy wszyscy posneli opilysmy reszta wina narodziny malego zapominajac nadac mu imie. Nie znam sie za bardzo na tych koneksjach pajeczych ani na ich zwyczajach, w kazdym razie mlode zniknelo na drugi dzien(do tej pory nie dalo znaku zycia) a Gerwaza przeniosla sie do szafy, gdzie przeciag z na pol uchylonego przez caly dzien okna nie smaga jej watlego poporodowego cialka.Nie musi sie martwic zapasem tlenu, bo szafa i tak mi sie nie domyka przez walizke ktora walnelam na gorna polke z powodu braku innego dogodnego miejsca.
Zaczynam nastawiac sie psychicznie do wyjazdu do polski, ktory nastapi dnia 29 wrzesnia o 6.30 z dublina ,czyli o 4.00 musze juz sie stawic do odprawy na lotnisku a o 3.00 obudzic sie tam ,gdzie bede nocowac czyli w niewiadomym mi jeszcze miejscu X. Nie wiem jak przewioze wszystkie graty(stare i nowe)
aha. we wtorek przybyl z hukiem(bo przez post hole w drzwiach z huczaca klapka) list od Nebraski:) Calkiem dlugasny, nie powiem, postarala sie kobieta:) a wczoraj mail od pauli i grzesia z gdanska. jets w Gorach Stolowych i jak zjedzie na dom to napisze wiecej. Niestety zadnych wiesci od C. i Doriana. jak wroce to zrobie z nimi porzadek.