jestem dzieckiem tzw. zimnego wychowu, co mozna zauwazyc wchodzac do mojego pokoju:okno zawsze otwarte, bez wzgledu na pore roku, jedynie kat uchylenia dostosowany do panujacych w danej chwili warunkow pogodowych. Zwyczaju tego nie zmienila nawet tak paskudnie zmienna pogoda irlandzka i czy slonce, czy deszcz sikajacy czy wichura i grzmoty(tu mnie troche ponioslo..Irlandia nie posiada w swoijej kolekcji takiego zjawiska jak burza z grzmotami)..u Madzi zawsze okienko niedomkniete:) I wszystko byloby ok. gdyby nie to, ze w ciagu dnia, podczas mojej nieobecnosci, a wieczorem tak dyskretnie zebym nie zauwazyla, wchodza i wlatuja sobie przez to wlasnie okno liczni przedstawiciele swiata owadow.Liczni i rozni, bo okno mam od ogrodu, wiec po bialej scianie domu wspina sie robactwo najrozniejszej masci i gatunku.Najczesciej odwiedzaja mnie pajaki . Tych pozbywam sie za pomoca Michaela, ktory wynosi je w pudelkach a nastepnie wyrzuca przed frontowe drzwi. Ciekawe ile razy mialam dokladnie te same egzemplarze w pokoju...Giganty-chudzielce sa nieszkodliwe bo jak juz trafia na moje lokum, to moszcza sie wygodnie w jednym z gormych katow i zostaja tam jua przez dluzszy czas. Jak juz znudzi mi sie ten wystroj scian, wcigam je delikatnie(zeby im snu nie przerywac:) rura od odkurzacza. Z przyfruwajacych najwiecej jest ciem (kapciem) no i wczoraj mialam przyjemnosc goscic po raz pierwszy komara. Czasami na daszku przy oknie siadaja sroki albo wrony, na parapecie ostatnio wyladowala kaczka z rana z jakims ochlapem gabki i oczywiscie juz go ze soba nie zabrala.Murek natomiast, wyznaczajacy teren ogrodu i oddzielajacy nasz dom od ulicy jest trasa glowna dla sasiedzkich kotow wyruszajacych rano na lowy/miasto/panienki i powracajacych zmeczonych rozrywka do domow. No ale watpie zeby kiedys jakis kot wlazl mi do pokoju. P{ytam zatem: czy ktos zna sposob na mieszkanie w swiezo wywietrzonym codziennie pokoju bez narazania sie na tego typu nieproszone towarzystwo?