11 lutego 2004, 23:01
No i Nebraska wyszczekala: Kanary juz nie aktualne. Laska z Berlina postanowila jednak wyrwac sie z "prowincji" do bardziej interesujacego miejsca i sprzatnela mi Kanary sprzed nosa. Bu. A ja juz nauczylam sie kilka pozytecznych zwrotow po hiszpansku oraz zapoznalam sie wirtualnie z obyczajami i kultura Kanarian...Nawet wiem ile licza sobie taksiarze za km..Bu. Nie zobacze najciekawszego gada ladowego wyspy-brzydkiej jaszczurki lagarto del Salmor ani nie skosztuje pomarszczonych ziemniakow papas arrugadas...:(
Wracajac do ciekawszego tematu czyli do Gorzowa-miasta przyjaznego(taki napis widnieje na naszych tablicach rejestracyjnych!!), byl on dzisiaj oblezony przez kwestujacych na rzecz hospicjum sw Kamila. Dzis swiatowy Dzien Chorych a zatem okazja do zebrania troche grosza na szczytny cel. Zageszczenie ludzi z puszkami bylo nawet wieksze niz na Orkiestrze..Stali doslownie wszedzie. Moje grosze powedrowaly do dziewczyny przy ZUSie, gdzie poznalam dzisiaj obsluge ZUSowskiego automatu wydajacego bileciki do kolejek:) Calkiem wygodny system, mozna czekajac na swoja kolejke siedziec nawet dwa pietra wyzej, jedzac kanapke i i tak nikt ci sie nie wcisnie. Bo nie ma takiej mozliwosci. Wystalam wiec swoje(laweczki byly zajete) 15 minut, po to zeby uslyszec, ze "ta krateczka zle", tu nie tak", "tu dobrze", "prosze doniesc jeszcze raz". Ja tego nie wypelnialam, tylko bylam poslancem-wolontariuszem, ale juz sie nie odzywalam, bo co by zmienilo:) Sopranos dali dzisiaj wczesniej o godzine, nikogo o tym nie uprzedzajac. Bo po co. PRZECIEZ TEGO NIKT NIE OGLADA!!!eh..Jedyny zadowolony z tego obrotu rzeczy byl Cezary, ktory dostal dodatkowa godzine na ogladanie wystepu jakiejs pani komik.
No, a na koniec cos co mnie strasznie nakreca i dodaje skrzydel, mimo wczesniejszych porazek w tej dziedzinie i prob zakonczonych fiaskiem...Kacha zapisala sie na kurs i musi zrezygnowac z jednej pracy od 15 marca. I daje ja mnie:) Co z tego wyjdzie, to sie dopiero okaze po rozmowie w niedziele. Trzymam za siebie kciuki hehehe
Aha, Kacha mieszka w Galway:)