Archiwum 20 czerwca 2004


NIEDZIELA 30 MAJA
Autor: dakota
20 czerwca 2004, 17:57

Tradycyjnie na weekend slonca swieci niemilosiernie wiec postanawiamy spedzic niedziele na laczce z mojego zdjecia. Kupujemy w Clybaunie kakaowe i bananowe napoje i ruszamy w droge. Laczka okazuje sie byc wlasnoscia pobliskiej stadniny wiec zdesperowane szukamy innego slonecznego miejsca . Trafiamy na podmokniete grunty przy klifach, jest bosko, problem tylko ze dookola ani zywej duszy co moze oznaczac ze teren jest juz czyjas wlasnoscia. Opuszczamy trawke kiedy nad nami zaczynaja krazyc dwa helikoptery:) Salthill- na promenadzie zagaduje nas jakis Polak. Kladziemy sie na trawce za Leisurelandem, jest bardziej bosko niz na poprzednim bagnistym terenie. Laaabaaa...Cisza, niby umysly odpoczywaja ale jak sie okazuje za chwile pracuja na przyspieszonych obrotach bo obie myslimy o naszych chlopakach. Wysylamy smsy do Mareczka i Arana. Robi sie zimno wiec spadamy do Supermaca na hamburgey i kawe. Sms od Mareckiego- szukal nas na Salthill ale nie znalazl i wrocil do domu. Fuck!! Kupujemy po lodzie, sprzedaje Polak. jutro jedzie juz na stale do Dublina, dostal lepsza prace. Rozlewam w SuperMacu herbate na wszystko co mozliwe, typowa reakcja przy smsach od Mareckiego:) Aran na wyspach wiec tez nie przyjdzie. Wracamy do domu.

SOBOTA 29 MAJA
Autor: dakota
20 czerwca 2004, 17:44

Anne- wracam do domu, w pokoju wisi wielki napis WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI IMIENIN :) Lukjanow przyczepila tasma kawalki papieru toaletowego i na kazdym byla inna literka heheh Wisialo to jeszcze z dwa dni..Jedziemy z  Lukjanow do miasta, bud dlugo nie przyjezdza, czarnuch postury Notoriousa BIG solidaryzuje sie z nami we wscieklosci na kierowce. Dzwoni Marecki . Nie ma grila ale mozemy isc do pubu. Jedziemy z Lukjanow do TESCO na male zakupy,wysylam paczke urodzinowa Cezaremu, pijemy kawke w Supermacu i ja ide  pod Mc Donalda gdzie umowilam sie z Markiem i Radeckim. Zanosza zakupy do domu i idziemy do Massimo. Siedzimy we czworke bo do pubu idzie tez Cezary, ich kumpel. Ok. 11 wchodzi Aran. Jestem po dwoch piwach i nie pamietam calej rozmowy. Na szczescie doprowadzam do wymiany telefonow. Na nieszczescie nie pamietam czyj telefon mu daje i wlasnie do tego probujemy dojsc przez nastepne kilka dni planujac i analizujac mozliwe warianty zachowania Arana. Wtedy Lukjanow zaszczepia mi potrzebe analizowania z wyprzedzeniem kazdego kroku:) Radecki zmywa sie bez pozegnania, Marecki odprowadza mnie do domu.

PIATEK 28.MAJA
Autor: dakota
20 czerwca 2004, 17:26

Luke caly czas mnie straszy w szpitalu wiec postanawiam sie zemscic. Na razie spokojnie. Luke to moj najlepszy kumpel tutaj rodzxaju meskiego. Jest z Shanghaju, ma 26 lat i  jest smieszny. No i jest Waga wiec dobrze sie dogadujemy:) Wieszam Lukowi kartke na maszynie do napojow z napisem GO BACK TO WORK LUCK, I CAN SEE YOU.  No i tutaj chcialam sie podpisac jako jakas celebrity ale nie wiedzialam kogo on zna a kogo nie. Ostatecznie podpisalam sie jako Bruce Lee, przynajmniej to bylo pewne bo Luke rasowy Chinczyk. Poszlam potem zapytac udajac glupia co to za kartka a on na to ze nie wie kto ja tu powiesil. Wiec mu mowie ze to chyba do niego a on ze nie, bo jego imie inaczej sie pisze i tak wogole to on nie wie kto to ten " brasz li"  :))))))   Wieczorem dzwoni Marecki umowic sie na jutrzejszego grila.

SOBOTA 15 MAJA
Autor: dakota
20 czerwca 2004, 16:43

 Z notatek wynika iz tego dnia zaspalam.hehe ostatnio coraz czesciej mi sie to zdarza:) Sobota wiec sprzatanie u Anne  na 10.00. Kasik pojechal do Polski na miesiac wiec przejelam po niej 3 godziny sprzatania w domku z czerwona furtka.Domku..taaa..nazwijmy to raczej 9-cio pokojowa posesja, ogrodem z ogrodzeniem heeeen heeen i pomieszczeniem z 3 pralkami. Anne( wypisz wymaluj Carmela Soprano) ma syna Colina i 3 corki, ktorych imion nie za bardzo pamietam. Jedna to na pewno Ivette, podobna zreszta bardzo do Pauli.Ma jeszcze meza, ale widzialam tylko jego buty z pietra kiedy zamykal frontowe drzwi. Domu pilnuja dwa wsciekle ujadajace jamniki: Phoebe i Kalvin. Po powrocie zrobilam sobie makaron z  sosem uncle bens i siedzialysmy z Lukjanow i Denise na schodach obserwujac przygotowania do wesela w sasiednim domu. Kolor limuzyny przed chata panny mlodej troche nas zmylil i poczatkowo myslalysmy ze to pogrzeb ale Denise wyjasnila ze w Irlandii czesto wynajmuje sie czarne samochody do slubu. Pogoda byl wypasiona czyli bezwietrznie i goraco, wiec wybralysmy sie do miasta. W polowie drogi walnelysmy sie na trawce na ogromniastym boisku i smazylysmy sie tak przez ok. godzine. Przy katedrze spotkalysmy hehe mam napisane "goscia z wyspy" , troche dziwnie teraz tak pisac skoro Lukjanow jest juz z Aranem od tygodnia:) No ale wylonil sie wtedy Aran z ekipa zza zakretu i obojgu zaczely bic serca, ale oboje  (jak sie pozniej okazalo kiedy sobie przypominali ten dzien) postanowili byc "cool" i  tylko powiedzieli sobie "hi" . W srodku az kipialo i bulgotalo, oboje najchetniej rzuciliby sie na siebie , ale nie! trzeba byc twardym! i tylko ja, jak ta sierotka probowalam cos zrobic, bo przeciez nie mieli ze soba zadnego kontaktu , telefonu ani nic... No wiec porobilam z  siebie idiotke przez ok. 5 minut, rzucajac sie raz w jego strone raz w jej po czym wszyscy sie pozegnalismy i poszlismy w swoje strony. Dopiero po chwili do Lukjanow dotarlo ze moze go juz wiecej nie zobaczyc i wtedy zaczela sie masakra, bo siadl humor, nie pomogly nawet zakupy w Penisie ani breloczki do kluczy. Wracamy wiec wieczorem pieszo do chaty a tu z chodnika po drugiej stronie ulicy slychac CZEEEESCC!! No to sie odwydarlam CZEEEESC!! i okazalo sie ze dwoch Polakow tak przypadkiem zawolalo bo mysla sobie a, co fajne laski ida, zawolamy. No i tak poznalysmy Marka i Radeckiego.Okazalo sie, ze ida na impreze parapetowe do Guzowatego,Kingi i chlopakow. Wymienilismy sie telefonami i papa. Na Salthill kupilysmy sobie po Magnum a w drodze powrotnej przywalesal sie jakies duzy bialy pies a'la z Podchala. Nazwalysmy go Oskar i postanowilysmy go adoptowac ale zdradzil nas juz przy pierwszym przychodniu i tyle go widzialysmy. Obejrzalysmy A FEW GOOD MAN  i zamknelysmy sie w pokoju na ploty. Po polnocy wparowal  lekko pijany Michael z dziewczyna, przez  kilka minut potrzeszczalo lozko( wg horoskopu onetowego barany to krotkodystansowce:) , my dwie chichotalysmy w pokoju Lukjanow,zgorszona Denise wlaczyla radio Galway bay FM a ok. 1.00 wszyscy poszlismy spac.