Rano odebralam od Kamila przesylke od Kaski. Jakis irlandzki kalendarz plus liscik wyjasniajacy dlatego to "tylko kalendarz". Stalam z Kamilem przy Lazni i z daleka widzialam Odiego wchodzacego do sklepu komputerowego. Kamil jak to Kamil , nie moze po prostu pojechac gdzies i wrocic. On musi przy okazji gdzies zabladzic, cos pomylic..Na lotnisku kazali mu sie rozebrac prawie do naga bo bramka caly czas pikala. W koncu okazalo sie ze to podkute buty. W Charlotte czy innej miejscowosci pomylil perony i autobus odjechal mu sprzed nosa. W pubie natomiast, nieswiadom tradycji nalewania piwa do pelna, skorzystal z okazji,ze kelner odwrocil sie na moment przy nalewaniu jego piwa , wzial kufel i sobie poszedl do stoul. Zdezorientowany kelner przebiegl caly lokal, wzial kufel od Kamilka i pobiegl dolac brakujaca 1/10 piwa.
Po poludniu pojechalam kupic ziele pokrzywy i luknac na kursy w ZDZcie. Odcinek Laznia-McDonald pokonalismy w 13 minut, gdzie zazwyczaj zajmuje to niespelna 15 sekund. Potem wleklismy sie jeszcze wolniej az kierowca wkurzyl sie do maksimum i wysadzil wszystkich na rondzie przy IV LO. Wracajc 214 przez Staszica pokierowano nas na Rolnik nie wiadomo czemu ale mimo to dobrze sie bawilam bo spotkalam Kleja. Wieczorkiem na browca z Paula do Abazura. Tradycyjnie wypilam o jedno wiecej niz zamierzalam ale to caly urok imprez Tiffanowo-Morganowych :) Miejsca w lokalu coraz mniej z godziny na godzine i juz o 20.00 dosiadlo sie towarzystwo a dokladniej syn pani Krysi z gimastyki. Tej, z ktora mam sie kumpluje i z ktora cwiczy po 200 razy jakies smieszne uklady. A potem pokazuje mi je w przedpokoju:) !5 minut przed moim wyjsciem wpadly Ania T z druga Ania. Z ta ostatnia mamy wspolna ceche:jeszcze nigdy nie zdarzylo sie, zeby ktos polubil nas za pierwszym razem. Podobno mamy zabojcze spojrzenia i ludzie od razu sie zrazaja. Musze kiedys z nia wypic hehe. Zmylam sie wczesniej, bo ma przyjsc Cezary.