Do niedzieli jeszcze kilka godzin a ja juz po rozmowie z Kacha.
JADE DO IRLANDIIIII !!!!!!!!!!!YEAH!!!
Fakt, ze dopiero za miesiac ale radosc moge okazywac juz chyba troche wczesniej:))))))))) Na dodatek bylam dzisiaj chyba jedyna osoba w Polsce, jesli nie na swiecie, ktora ucieszyla sie z tego, ze nie spedza Walentynek z bliska osoba. Od Cezarego dostalam jedynie kartke z netu. Bardzo mnie ucieszyla, zwlaszcza, ze Cezary nie znosi tego typu przekazywania informacji..kartki, smsy..to nie jego klimaty. Nie spedzilismy tego wieczoru jednak razem. On mi niczego nie zaproponowal, ja jemu wspomnialam, ze moze wpasc jak ma ochote...Ale chyba nie mial. I dobrze, to by oznaczalo, ze mu tak bardzo nie zalezy, czyli ze moge spokojnie jechac do Galway. Balam sie, ze dzisiaj najdzie go ochota na wyznanie uczuc, bo wg L. , Cezary sie we mnie zakochal. Ale widocznie albo ochota go nie naszla czy tez odwaga, albo teoria L. jest do bani. Mimo ogromnego szacunku dla profesjonalizmu L. w udzielaniu porad i wskazywaniu zrodel dziwnych decyzji podejmowanych przez osobnikow plci brzydkiej, szczerze zycze jej aby sie w tym przypadku mylila. Nie chce zeby Cezary byl we mnie zakochany. I nie tylko dlatego, ze mysle egoistycznie, ze w ten sposob latwiej mi bedzie wyjechac do Irlandii. Nie chce po prostu, zeby powtorzyla sie ta sama sytuacja, co z jego byla dziewczyna. Pojechala sobie do Warszawy na studia i juz tam zostala. Dla mnie ten wyjazd jest bardzo wazny i nie ma teraz praktycznie zadnej rzeczy czy osoby, ktora zmusilaby mnie do rezygnacji z niego. Poza tym nawet nie wiem, kiedy wroce, moze za 3 miesiace, moze pozniej. Chcialabym, zeby pozostal ten uklad, ktory byl miedzy nami do tej pory i zebysmy mogli pozegnac sie jak dobrzy znajomi a po powrocie zwyczajnie odswierzyli znajomosc.